niedziela, 10 sierpnia 2014

09.08. - Do Kantabrii

Dzisiejszy dzień obył się bez niespodzianek - pomijając napotkanie z rana w damskim WC jakiegoś prawdopodobnie naprutego faceta w zadumie.
Wyspałyśmy się w porządnych łóżeczkach w hostelu, więc miałyśmy zapał do dalszego zwiedzania Bilbao. Na dziś zaplanowałyśmy właściwie tylko jeden punkt programu - muzeum Guggenheima.
Ania zaprzyjaźniła się tam z piesełem....
Wewnątrz muzeum też byłyśmy :) M.in. była tam wystawa dzieł Braque'a (bardzo ciekawa) i dziwacznej sztuki Yoko Ono (spodobał nam się z tego jedynie szklany labirynt oraz drzewko życzeń, na którym zawiesiłyśmy karteczkę z naszym życzeniem - nie powiemy, bo się nie sprawdzi).
W końcu pożegnałyśmy Bilbao i ruszyłyśmy w dalszą drogę- ku Kantabrii. Trasa wiodła serpentynami przez góry i morskie wybrzeże - widoki były piękne.
Zatrzymałyśmy się w miejscowości Noja - typowy wczasowy kurort, same hotele i apartamentowce (ale baaardzo ładne).
Nie omieszkałyśmy udać się na plażę - co prawda zachmurzyło się, ale było ciepło, do tego miękki piaseczek, super fale, piękne skałki - miodzio...
Było też sporo surferów, ale ich umiejętności nie powalały, nie było szału.
Wszyscy normalni ludzie wiedzą, że ostatni posiłek to do 18.00 i finito, ale nie Españoles - musiałyśmy czekać na wielkim głodzie aż do 20.00. Ale za to było w końcu mięcho :))) 
Na zakończenie dnia jeszcze spacer po plaży - morze znowu gdzieś uciekło w dal...
Pięknie, prawda?
Informuję, że nie mam zdjęć, bo Ani znudziło się fotografowanie :)

2 komentarze:

  1. Piekny piesiu z kwuatow i fajne ujecie Ani i pieska :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. kwiatow ****************** tak mialo byc *****************

    OdpowiedzUsuń