Przez zaspanego Hiszpana wyjechałyśmy z campingu pół godziny później niż planowałyśmy. Po godzinie dojechałyśmy do Playa de Silecio, kamienistej plażyczki z malowniczymi klifami.
Dalej zatrzymałyśmy się na Playa Cuevas del Mar. Było tam pełno ludzi i ominęła nas największa atrakcja - gdy morze jest wzburzone, ze szczelin w skałach tryskają "gejzery". Niestety, dziś woda była spokojna.
Potem jechałyśmy ok. 550 km, aż do Saragossy. Po znalezieniu hotelu (a było to trudne, bo jest w samym centrum, gdzie ruch jest, łagodnie mówiąc, ograniczony) poszłyśmy przejść się po rynku. Jest on ślicznie oświetlony, a bazylika robi ogromne wrażenie. Jutro zwiedzimy miasto dokładniej.
No pieknieeeeeeeeeeeeeeeee.... szkoda ze nie widzialyscie tych tryskajacych gejzerow... ale to moze byc swietny powod by wrocic w te miejsca kiedys tam....
No pieknieeeeeeeeeeeeeeeee.... szkoda ze nie widzialyscie tych tryskajacych gejzerow... ale to moze byc swietny powod by wrocic w te miejsca kiedys tam....
OdpowiedzUsuńPięknie tam, a u nas robi się zimno ...
OdpowiedzUsuńMonia, masz piękną bluzkę z kotwicą!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuń